beata szydlo wyksztalcenie
nie byłaby zadowolona, gdyby wiedziała, że ją podglądał. Niesamowita dziewczyna. Intrygująca. Bez względu na to, co mu radziła, nie ma mowy, by jutro wsiadł do samolotu. Nie ma też mowy, by pojechał teraz do hotelu. Wyjął komórkę i wybrał numer Emila. - Słucham, szefie? - Daję wam dziś wolne. Do rana - powiedział. - Jak to? - zdumiał się Emil, a jego głos jednoznacznie zdradzał niezadowolenie. - Nie przyjadę dzisiaj do hotelu. - Mogę zapytać, gdzie w takim razie książę spędzi noc? - Nie, nie możesz. Emil roześmiał się. - W porządku, to pytanie nie padło. Potrafię zachować dyskrecję. W takim razie niech Tonio i Peter pobuszują sobie po mieście. Peter nie może się już doczekać, żeby poznać tutejsze kobiety. - Wyobrażam sobie - zaśmiał się Tanner. Peter zawsze miał słabość do płci pięknej. - Ja będę na miejscu, szefie - z powagą oświadczył Emil. - W każdej chwili na twoje rozkazy. W razie jakichś problemów, dzwoń. Twój ojciec byłby bardzo niezadowolony, gdyby dowiedział się, że kursowałeś po obcym mieście bez obstawy. Na salę weszła Shey. Tanner uśmiechnął się. - Spokojnie, Emil. Myślę, że dam sobie radę. Emil, który był bardziej przyjacielem niż ochroniarzem księcia, westchnął tylko. - Ale w razie potrzeby w każdej chwili mogę wkroczyć do akcji. - Dzięki. - Tanner rozłączył się i schował telefon do kieszeni. - Jesteś gotowy? - zapytała Shey. - Tak - odparł Tanner, podnosząc się z miejsca. Był bardziej niż gotowy. Nie wiadomo tylko, czy Shey również. ROZDZIAŁ DRUGI Kwadrans później Shey wybrała numer Parker. Czekając na połączenie, zerkała z ukosa na mężczyznę siedzącego w fotelu i wyglądającego przez okno jej salonu. Wiedziała, że Parker ma identyfikację numerów, więc nie zdziwiła się, gdy przyjaciółka odezwała się bez żadnych wstępów: - Dzięki za odebranie Tannera. - Z tym właśnie jest problem - oświadczyła bez owijania w bawełnę Shey. Mówiła cicho, jednak jej głos obudził w Parker złe przeczucia. Poczuła skurcz w żołądku. - Coś się stało? - zapytała. - Co jeszcze mój ojciec wymyślił? Gdyby na tym polegał problem! Z apodyktycznym ojcem i Parker, i Shey, i Cara radziły sobie od lat. Miały w tym niezłą wprawę.