Potykajac sie, wróciła wtedy do sypialni, poło¿yła sie na łó¿ku
i le¿ała w ciemnosci, czekajac, a¿ on wyjdzie. Tak jak zawsze. Dokad jezdził? Z kim sie spotykał? Co robił? Nie znajdowała odpowiedzi na ¿adne z tych pytan. Zasneła w koncu niespokojnym snem, budzac sie co chwila. Usiłowała wymyslic jakis plan, który pozwoliłby jej wyrwac dzieci spod władzy tego tyrana, pomógłby je uchronic. Ale własciwie przed czym? Przed kim? Przed Aleksem i ta kobieta, z która ma romans? Gdyby tylko przypomniało jej sie cos wiecej. Do diabła, jakos sobie poradzi. Siegneła pod materac. Wyczuła palcami chłód rewolweru, znajdował sie dokładnie 403 tam, gdzie go umiesciła. Blisko. Ma bron i klucze Eugenii - na pewno jest wsród nich kluczyk do jednego z samochodów, a jesli pogrzebie jeszcze troche w dokumentach, na pewno znajdzie cos, co pozwoli jej wybrac pieniadze z konta. Musi znalezc jakis dokument to¿samosci i umowe, która musiała kiedys zawrzec z bankiem - to powinno wystarczyc. Wezmie troche gotówki, mo¿e skorzysta z bankomatu... Gdyby tylko znała hasło. Serce waliło jej jak młotem. Musi to zrobic. Musi znalezc wyjscie z tej okropnej sytuacji. To bedzie pierwszy dzien twojego ¿ycia. Dzien, w którym uciekniesz stad i zaczniesz naprawde ¿yc. Drzwi apartamentu skrzypneły cicho. Marla podskoczyła na łó¿ku i siegneła po rewolwer. Zacisneła palce na kawałku chłodnego metalu. Drzwi sypialni drgneły, pchniete czyjas dłonia. Marla siedziała bez ruchu, napieta do granic wytrzymałosci. Krople potu wystapiły jej na czoło. Nie odbierzesz mi dzieci, ty sukinsynu, myslała, spodziewajac sie ujrzec Aleksa. Wstrzymała oddech, nie spuszczajac oczu z drzwi, w których ukazała sylwetka me¿czyzny. - Marla? - Nick! - Odetchneła z ulga. Nick. Dzieki Bogu. Nick wszedł do pokoju, zamykajac za soba drzwi. Nagi do pasa, miał na sobie tylko stare, zniszczone d¿insy. - Wszystko w porzadku? - Jego głos był balsamem dla jej duszy. Pod powiekami poczuła piekace łzy. - Wydawało mi sie, ¿e krzyczałas... - Mo¿liwe. To znaczy... Tak, na pewno. - Wyciagneła dłon spod materaca, wypuszczajac rewolwer. - Miałam sen, zły sen, ale wydawał sie taki realny. - przeczesała krótkie włosy palcami obu rak. - Snił mi sie Alex... oskar¿ał mnie, ¿e chce 404 odebrac mu dziecko, groził mi... groził, ¿e mnie zabije. Ale to zdarzyło sie naprawde. Wiem, ¿e sie zdarzyło. Stalismy w holu, a on był taki... taki... wsciekły. Zimny. - Zamkneła oczy i oparła głowe o poduszke. - Bo¿e, to było straszne. - Ale teraz ju¿ wszystko w porzadku? - spytał Nick. Łagodnie. Jakby naprawde go to interesowało. Słyszała, ¿e