troche w głowie, zaraz ponownie ogarniała ja sennosc. Zasłony
były teraz stale zaciagniete, swiatło przyciemnione, a pokój, 268 jak to sobie pewnego dnia mgliscie uswiadomiła, bardziej przypominał kaplice pogrzebowa ni¿ sypialnie. Marla przestała odró¿niac dzien od nocy i była tak osłabiona, ¿e z trudem poruszała sie o własnych siłach. Czuła jednak, ¿e cos jest nie w porzadku. Kiedy tylko zdawało sie jej, ¿e nabiera sił i jasniej mysli, zaraz od nowa zaczynała spowijac ja ta dziwna mgła, w której sie gubiła. Cały czas własciwie była na pół przytomna i czuła tylko głucha rozpacz. - Nie chce ju¿ tych pigułek - zaoponowała sennie drugiego, a mo¿e trzeciego dnia. - Jestem po nich taka... osłabiona. - Ale dochodzi pani do zdrowia. - Tom pomagał jej jesc cos, co przypominało zupe z zielonego groszku. - Nie... ze mna dzieje sie cos złego... Tom był jednak nieugiety, a kiedy Marla poskar¿yła sie Aleksowi, on tylko pogłaskał japo głowie i stwierdził, ¿e widzi u niej wyrazna poprawe. Marla jednak stale czuła sie bardzo słaba i otumaniona. Cały czas własciwie spedzała w łó¿ku, wstawała tylko, by pójsc do toalety. - Martwie sie o nia- powiedziała Eugenia, kiedy przyszła zobaczyc małego. Marla chciała wziac Jamesa na rece, ale była zbyt słaba, nie mogła nawet usiasc na łó¿ku. - Nie powinnismy zadzwonic do doktora Robertsona? - Rozmawiałem ju¿ z Philem - powiedział Alex. - To normalne. - Nie wydaje mi sie. - Eugenia potrzasneła swoja starannie uczesana głowa. Marla chciała cos powiedziec, ale zamiast tego znowu prawie zasneła. - Marla jest wyczerpana, potrzebuje spokoju i odpoczynku, wiec Phil przepisał jej leki przeciwbólowe i łagodny srodek uspokajajacy, ¿eby jak najszybciej doszła do siebie. - Ale... 269 - Cicho, dajmy jej spac. - Alex wyprowadził matke z pokoju, ale Marla usłyszała jeszcze, jak mówił: - Rozmawiałem z Philem. To normalna reakcja, ale powiedział, ¿e zmieni lek przeciwbólowy na cos, co nie bedzie powodowało takiej sennosci. Była to krzepiaca mysl, ale Marli było ju¿ wszystko jedno. Wszystko przestało ja interesowac, nawet Cissy, która zobaczyła kiedys, gdy odemkneła na chwile powieki. Dziewczynka stała przy łó¿ku, zatroskana, zagryzajac dolna warge. - Mamo, ale ty wyzdrowiejesz, prawda? - Tak - powiedziała Marla, z wysiłkiem obracajac jakby spuchnietym jezykiem. - Wszystko... bedzie... dobrze... - Zamkneła oczy, czujac ju¿ przez sen, ¿e zaczyna slinic sie na poduszke. Spała kilka godzin... a mo¿e minut... a mo¿e cały dzien... zanim znowu usłyszała przy swoim łó¿ku jakis głos. Tym razem Nicka.