Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/jandan.rzeszow.pl.txt): failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/hydra10/ftp/jandan.rzeszow.pl/paka.php on line 5
Pochyliła się, zerwała źdźbło trawy i zaczęła je wąchać. W Pierron House czuła się szczęśliwa, rozluźniona, spokojna.

Pochyliła się, zerwała źdźbło trawy i zaczęła je wąchać. W Pierron House czuła się szczęśliwa, rozluźniona, spokojna.

  • Martyna

Pochyliła się, zerwała źdźbło trawy i zaczęła je wąchać. W Pierron House czuła się szczęśliwa, rozluźniona, spokojna.

24 January 2021 by Martyna

Ruszyła bez pośpiechu w kierunku wejścia. Dzisiaj nie miała już żadnych obowiązków; hotel mógł funkcjonować bez niej. Minione tygodnie spędziła na przeglądaniu pudeł z pamiątkami i fotografiami, a także dokumentami finansowymi. Jej przodkinie prowadziły tu dobrze prosperujący interes, przynoszący zaskakująco wysokie dochody. Dziwiło ją, że Lily zmarła, posiadając tak niewiele. Ziewnęła i przesunęła dłonią po włosach. Poprzedniego dnia natknęła się na mały kuferek z dziennikami. Niektóre należały do jej krewnych i sięgały czasów pierwszej Madame Pierron, Kamelii. Inne wyszły spod pióra mieszkających w domu dziewcząt, które w oczekiwaniu na nocną pracę wypełniały zapiskami puste dni. Zawarte w dziennikach opisy fascynowały i podniecały Glorię. Czytała do późna w nocy, aż szumiało jej w głowie i piekły ją oczy. W końcu zmęczenie zmuszało ją do odłożenia lektury na następny dzień. Tuż nad jej głową zaśpiewał ptak ukryty wśród konarów starego dębu. Uniosła twarz i poczuła muśnięcie lekkiego wiatru znad rzeki. Z dala doszedł ją szum silnika nadjeżdżającego auta. Serce zabiło jej mocniej, odwróciła się. Santos. Obserwowała go z poczuciem fatalizmu. Jechał powoli, wznosząc za sobą niewielki obłok kurzu. Zawsze miała go za swoją drugą połowę. Był dla niej wzorcem, według którego oceniała innych mężczyzn. W tym, że pojawiał się akurat teraz, było coś magicznego i zarazem naturalnego. Tak samo pojawił się w jej życiu po raz pierwszy. Zatrzymał samochód obok niej. Jego ciemne włosy były zmierzwione przez pęd wiatru. Chciała ich dotknąć, pogłaskać. Zamiast tego wsunęła ręce do kieszeni. - Cześć. - Powinniśmy porozmawiać. Uśmiechnęła się w odpowiedzi. - Dobrze. Chodź, usiądziemy na galerii. – Wskazała długi balkon obiegający elewację. Skinął głową i zaparkował auto przy domu. Przeszli na pierwsze piętro wewnętrznymi schodami, Santos rozejrzał się dokoła z niewesołym wyrazem twarzy. - Jestem tu po raz pierwszy od czasu jej śmierci. - Wracają wspomnienia? - Tak - poszukał jej oczu - dobre wspomnienia. - Rozumiem to uczucie, chociaż nie powinnam. Nic mnie nie wiąże z tym miejscem. - Wiąże cię. Bardziej niż mnie, ale to inna historia. Myśl o Lily i pamiętnikach ścisnęła ją za gardło. Odchrząknęła. - Napijesz się czegoś? Pokręcił głową. - Nic nie chcę. Dzięki za wszystko. Nic nie chce. Po co zatem przyjechał, czego od niej oczekuje? - Skąd wiedziałeś, że tu jestem? - Przeczucie. - Uśmiech zadrgał w kącikach jego ust. -1 informacja zdobyta od twojego menedżera. To zabawne, jak policyjna odznaka otwiera wszystkie drzwi. - Vincent jest dość strachliwy, to prawda, ale się stara. A skąd to przeczucie? - Wyraz twoich oczu, gdy dowiedziałaś się, że Lily zostawiła ci dom. Uśmiech zniknął z jej twarzy. - Wciąż mi głupio z tego powodu. Wiem, że spodziewałeś się... - Niech ci nie będzie głupio. Mnie nie jest. - Kłamca - powiedziała cicho. - Widzę prawdę w twoich oczach. Pochylił głowę, w duchu przyznając jej rację. Podszedł do balustrady i popatrzył w zadumie na wał przeciwpowodziowy po drugiej stronie szosy. - Nie czuję się z tym źle, Glorio, naprawdę. - Ale trochę ci smutno. - Tak, trochę smutno. - Spojrzał na nią przez ramię. - Teraz wszystko jest twoje. Co o tym myślisz? - Pokochałam to miejsce. Przynależę tutaj. – Stanęła obok niego i tak jak on ogarnęła spojrzeniem widnokrąg. - Nie rozumiem, dlaczego ten dom, okolica robią na mnie tak duże wrażenie. Wręcz przytłaczające. To mnie... niepokoi. Ich spojrzenia spotkały się. Patrzyli sobie w oczy jedną chwilę, drugą. Wreszcie Santos pierwszy odwrócił wzrok i ponownie spojrzał na rzekę. Nie wiedzieć dlaczego, Gloria poczuła się nagle tak, jakby ją opuścił. Santos miał na nią ogromny wpływ, na jej życie i uczucia. Nawet teraz, po tylu latach od chwili, gdy ujrzała go po raz pierwszy. Nie rozumiała tego, podobnie jak nie rozumiała swojego związku z Pierron House. Westchnęła. Dawno temu wyznała Liz, że Santos jest jej przeznaczeniem; głupie i naiwne zwierzenie dorastającej pannicy. A jednak w jakiś sposób była to prawda. Nie potrafiła wykreślić Santosa ze swojego życia. Odkąd zaś spotkała go ponownie, dręczyło ją pragnienie bycia z nim na powrót. Nagle odwrócił do niej głowę, szukając jej spojrzenia. Potrafił odgadnąć jej myśli po wyrazie twarzy i oczu, ale nie próbowała nawet się maskować. Chciała, żeby zobaczył, jak bardzo go pragnie, jak... płonie. Czuła, jak wzbiera w niej odwaga, energia, żywiołowy śmiech. Może to za sprawą domu, może pod wpływem nocnej lektury dzienników bezwstydnych, wyuzdanych kobiet, które zarabiały na życie ciałem? Tak czy inaczej, poczuła się nagle zuchwała, pełna życia, zdolna uwieść go i rozkochać. Podniosła dłoń i zaczęła pieścić najpierw jego policzki, potem usta. - Pragnę cię. Powstrzymał jej palce. - Glorio, ja... - Nie mów nic. - Od dziesięciu lat nie czuła się tak w obecności mężczyzny, żadnego tak bardzo nie pragnęła. Wtedy niczego nie rozumiała. Była młoda, niedoświadczona, nie wiedziała, czego chce. Teraz wiedziała. - Ty też tego chcesz - szepnęła. - Wiem o tym. - Tak - głos mu stężał, oczy pociemniały. - Tak - powtórzył - chcę, ale... - Ciii... - pokręciła głową. - Żadnych ale. Chodź. Pociągnęła go do domu, do sypialni z ogromnym, miękkim łożem. Bryza znad Missisipi poruszała koronkowymi firankami w otwartych oknach. Plamy światła tańczyły po podłodze i ścianach, kładły się na łóżku. Razem zanurzyli się w pościeli. Opromienione słonecznym blaskiem chwile rozciągały się w czasie, aż sam czas stanął w miejscu. Santos spełniał szeptane namiętnie życzenia Glorii. Odwzajemniała mu się tym samym. Zaspokajali się w sposób niezwykły i doskonały, na przemian czule i szorstko, pospiesznie i leniwie. Dopiero teraz Gloria zrozumiała, ostatecznie i do końca, co to znaczy naprawdę być kobietą. Zlani potem, zdyszani, spleceni w uścisku, odpoczywali potem w milczeniu. Santos nie odsunął się od niej, chociaż nie miała złudzeń co do jego uczuć. Przesuwała palcami po jego piersi, rozkoszując się mocnym, muskularnym ciałem. - Jesteś rozczarowany? - spytała cicho. - Nie. - Uniósł głowę, spojrzał jej w oczy. - A ty? Potrząsnęła głową.

Posted in: Bez kategorii Tagged: psie choroby skórne, sennik chłopak były, jak używać prostownicy,

Najczęściej czytane:

178 - True, nie zmieniłam zdania. Nie umówię się z tobą. Doceniam twoją uprzejmość, ale nie ma o czym mówić. ... [Read more...]

Zastanawiała się, jak udał się wspólny wieczór True i Milli.

Znała przyjaciółkę wystarczająco dobrze, by domyślić się, że ta przejrzała ich podstęp i wcale jej się to nie spodobało. True myślał, że zdoła zakręcić się wokół Milli, ale nie znał jej ... [Read more...]

myśl dawne kowbojskie czasy. Milla bez trudu wyobraziła sobie

Diaza z pasami ładownic skrzyżowanymi na piersi i z zawiązaną wokół głowy kolorową chustą skrywającą dolną połowę twarzy Szedł powoli, zagłębiając się w labirynt coraz węższych i coraz ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 jandan.rzeszow.pl

WordPress Theme by ThemeTaste